Książki,  Literatura obozowa

Książkowo 34

Pozwólcie, że zacznę od dość osobistego wstępu. Gdyby ktoś zapytał o najważniejszą książkę mojego życia… to będzie właśnie ta książka. „Płakaliśmy bez łez”. Kupiłam ją jeszcze będą uczniakiem, przeleżała na półce i niecały rok przed maturą, w kwietniu 2004 roku, postanowiłam tę książkę przeczytać. Wcześniej temat Sonderkommando niezbyt mnie interesował, w przeciwieństwie do wspomnień i relacji opisujących codzienność więźniów KL Auschwitz. Nie jest trudno zauważyć, że byli więźniowie do współwięźniów z Sonderkommando odnoszą się z reguły niechętnie. Od drobnych pejoratywów po oskarżenia naprawdę ciężkiego kalibru. I ta niechęć udzielała się trochę także i nastoletniej mnie… Dopiero lektura „Płakaliśmy bez łez” sprawiła, że całkowicie zmieniłam swój sposób patrzenia na historię Sonderkommando i wkrótce ten temat stał się dla mnie najważniejszym zagadnieniem w historii KL Auschwitz. A potem – zainteresowaniami badawczymi. Mogę to chyba tak nazywać, chociaż nie skończyłam swojej magisterki i już raczej nie skończę.

Książka Gideona Greifa dzieli się na dwie części. Pierwsza, mniejsza, to opracowanie historyczne. Czasy od powstania w KL Auschwitz pierwszego krematorium po powojenne losy garstki ocalałych więźniów z Sonderkommando. Druga część książki to natomiast relacje – zapisy rozmów, jakie Greif przeprowadził z grupą ocalałych (dodam, że ostatni z ocalałych więźniów z Sonderkommando, Dario Gabbai, zmarł w marcu 2020 roku). To niezwykle cenny materiał.

Książka, co oczywiste, jest wstrząsająca, i to konkretnie. W 2004 roku skutecznie wywróciła mój już i tak dziwny 18-letni świat do góry nogami. Oczywiście polecam ją, chociaż to nie jest coś, co czyta się „szybko” i „fajnie”. Polecam ją przeczytać każdemu, komu Sonderkommando z Auschwitz jawi się jako „banda pijanych zwyrodnialców”, i „kolaborantów” rzekomo ochoczo pomagająca Niemcom w ludobójstwie za butelkę wódki i paczkę fajek.

Nikomu nie jest trudno osądzać i oceniać, a tymczasem w Auschwitz między czernią i bielą było jeszcze milion różnych odcieni szarości, a pozory często okazywały się mylące. Świat nie jest zero-jedynkowy. Historia też nie jest zero-jedynkowa.

Może i Wam przeczytanie tej książki uświadomi coś ważnego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj są ciasteczka.
Polityka ciasteczek
Pliki cookies
AKCEPTUJĘ