Gry wideo

Pokemon Sword

Wczoraj ukończyłam grę Pokemon Sword. Uważam to za swój spory sukces, ponieważ od wielu lat (sic) nie udało mi się przejść żadnej gry od początku do końca… Było to spowodowane zarówno sprawami rodzinnymi, jak i moim stanem psychicznym notorycznie pogarszanym przez ciągły stres przez ponad dwa lata.

No ale wczoraj się udało. :)

Z wcześniejszymi odsłonami Pokemonów miałam kontakt sporadycznie – za dzieciaka nie miałam GameBoya, w młodości nie miałam 3DSa, więc Pokemony kojarzyłam głównie z emitowanego w 2001 roku na Polsacie anime. Po latach okazało się, że gry jednak znacznie przewyższają poziomem ten serial animowany. :)

Wiem, że Sword i Shield mają wielu przeciwników, ale dla mnie gra była przyjemna – fajnie połączono znane z poprzednich części mechaniki z nowościami oraz linią fabularną. Byłam zdziwiona, że po finałowej walce z czempionem jest jeszcze tyle fabuły, walk i kontentu. Na plus jest również przyjemna kreskówkowa stylistyka i konwencja, dużo kolorów, fajny klimat.

…ale najbardziej spodobał mi się wątek dwójki młodych przyjaciół i jednocześnie rywali. W starszych odsłonach Pokemonów swojego przeciwnika nazywało się imieniem typu Dickbutt xD i typ odgórnie, fabularnie, był ciężkim bucem… A tutaj mamy sympatycznego chłopca, który też przechodzi swoją drogę z Pokemonami i odkrywa to, w czym jest dobry i to, co chce w sobie rozwijać. A inne postacie postanawiają mu w tym pomóc, w tym jego utytułowany starszy brat oraz lokalna pani profesor. Krzepiące.

Stawiałam raczej na Cinderace, czyli ognistego królika, ale w moim teamie doskonale sprawdził się także Perrserker oraz Lanturn. Warto było wylevelować też Boltunda oraz trzymać w teamie Magikarpa, jak zawsze. ;)

Kolejne Pokemony, po które sięgnę, to Violet lub Ultra Moon na 3DSa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj są ciasteczka.
Polityka ciasteczek
Pliki cookies
AKCEPTUJĘ